Marka odzieżowa blue shadow jest polskim przykładem "American Dream". Dwie pozbawione środków do życia, ale ogromnie ambitne siostry z górniczego śląska za pożyczone od babci pieniądze założyły firmę sprzedającą ubrania. W nieco ponad 10 lat rozwinęły ją w silny, ogólnopolski brand. Dziś to one sprzedają innym know how i tworzą sieć franczyzową. Ich wytrwałość została nagrodzona przez samą Annę Fendi, która z siostrami i geniuszem mody Karlem Lagerfeldem u boku rozwinęła włoski dom mody Fendi.
Wywiad pochodzi z czasopisma Life&Travel NR 96 | 2016 autorstwa Aleksandry Paulskiej
Historia o pieniądzach pożyczonych od babci jest czymś w rodzaju waszej legendy. To prawda, czy mit stworzony na potrzeby promocji?
Roma: To prawdziwa historia. Wszystko się od tych pieniędzy zaczęło. Byłyśmy wtedy bardzo młode i ciężka sytuacja rodzinna zmusiła nas do podjęcia pracy, dzięki której mogłybyśmy się utrzymać. Chwytałyśmy się różnych zajęć. Nasza drobna przedsiębiorczość była też sposobem na ucieczkę od problemów, ucieczkę w trochę inny świat, w twórczość, w pomysły. Pieniądze pożyczone od babci wykorzystałyśmy na kupno pierwszych ubrań od producentów i postanowiłyśmy spróbować swoich sił w handlu.
Sara: Nasi rówieśnicy nie robili tego, co my. Zamiast w weekend szaleć po dyskotekach, my jeździłyśmy handlować na stoisku. Ale tak nas wychowano, żeby nie stać w miejscu i nie bać się ciężkiej pracy. Do tego naszego pierwszego odzieżowego interesu trzeba było sporo dołożyć, ale miałyśmy szansę się też bardzo dużo nauczyć. To było pierwsze rozeznanie rynku, które przerodziło się w pragnienie projektowania rzeczy własnych. Rzeczy, które byłyby wyjątkowe. W tamtych czasach nie było jeszcze mody na produkt polski, a to od początku było naszym założeniem. Konsekwentnie trzymamy się tego do dzisiaj. I chociaż czasami bywa ciężko, rynek odzieżowy ma swoje wzloty i upadki, my wiemy, że robimy coś, co jest w stu procentach zgodne z nami, ponieważ inaczej po prostu nie potrafimy.
Za co otrzymałyście nagrodę Anny Fendi? Czy to wyróżnienie otworzyło wam jakieś kolejne dni?
Sara: To był nasz pierwszy prawdziwy pokaz, na przygotowanie którego miałyśmy dwa dni i dwie noce. Mnóstwo pracy, ogromny stres, do końca nie dowierzałyśmy, że damy radę, a jednak się udało. Moment, w którym obaczyłyśmy naszą kolekcję na wybiegu, ta chwila, w które reszcie się zatrzymałyśmy i patrzyłyśmy na to, co się dzieje... I potem docierające do nas słowa Anny Fendi, która ogłaszając wyniki i wręczając nam nagrodę podkreśliła wyjątkowość i oryginalność kolekcji, naszej kolekcji!
Roma: Poczułyśmy się niesamowicie wyróżnione i dodało nam to ogromnej wiary we własne możliwości i w sens tego, co robimy.
W porównaniu z innymi autorskimi markami w Polsce robicie zawrotną karierę. Wasz brand rozwinął się właściwie przez ostatnie lata. Czemu zawdzięczacie szybką karierę?
Roma: Dzięki pamiętaniu o najważniejszym - rób to, co kochasz i to, co jest twoją pasją.
blue shadow reprezentują dwie siostry. Zwykle umieszczenie dwóch osób w zarządzie firmy rodzi naturalne konflikty, marki się rozpadają. Jak wam się udaje nie tylko przetrwać rodzinno-biznesowe burze, ale iść z sukcesem do przodu?
Sara: My to nazywamy twórczymi burzami, które są potrzebne do oczyszczenia atmosfery. Ważne, żeby patrzeć dalej i wyglądać tego słońca, patrzeć w tym samym kierunku, żyć tymi samymi marzeniami i dzielić wspólne pasje. Każde drobne nieporozumienie w efekcie działa na nas pozytywnie i pogłębia naszą relację, dzięki czemu jest ona tak trwała.
Rozmawiałam z pracownikami waszej marki. Mimo, że rozmowa toczyła się bez świadków, mówili o firmie w samych superlatywach. Trudno się nie dziwić, że udało się wam zbudować tak zgrany i wierny team.
Roma: Wydaje mi się, że zawdzięczamy to szczerości i autentyczności. Nie da rady inaczej. blue shadow to nie korporacja ani ogromny zakład produkcyjny, cały nasz zespół to nasza rodzina, taki drugi dom. Pracujemy razem nad wspólnym celem, szanujemy się nawzajem, nikt nie ma zapędów do szefowania, wszyscy jesteśmy dla siebie równi.
Nie da się was jednoznacznie zdefiniować. Kim właściwie jest kobieta, do której kierujecie swoje kolekcje?
Sara: To niesamowite uczucie, kiedy podczas spotkań stylizacyjnych organizowanych w salonach mamy okazję spotkać kobiety, dla których pracujemy. Przy planowaniu, robieniu pierwszych szkiców, wyobrażamy sobie jaka jest kobieta, którą będziemy ubierać, jak będzie się czuła w naszych strojach, a tu nagle fizycznie stoi przed nami. I mówi nam, że dzięki naszym ubraniom czuje się szczęśliwa, że to, co robimy zmieniło jej dzień, jej nastawienie, jej życie. Cała nasza praca jest przyjemna i uwielbiamy wszystko, co robimy, ale ta właśnie chwila jest najbardziej wyjątkowa.
Roma: I to jest naszą inspiracją. Projektujemy po to, żeby każda kobieta poczuła się wyjątkowo. Żeby każda kobieta uwierzyła w swoje piękno, które nie zależy od rozmiaru, tylko kryje się tam gdzieś we wnętrzu i poprzez odpowiednią stylizację ma szansę zostać wydobyte na zewnątrz.
Udało wam się zbudować już tak silną firmę, że to inni kopiują od was know how i wchodzą we współpracę franczyzową.
Roma: Cieszymy się, że przyciągamy. Nic u nas nie jest zwyczajne i nie sposób nas porównać do żadnej innej firmy. Myślę, że nasi partnerzy doceniają nie tylko nasz produkt i metkę, ale również wsparcie merytoryczne i organizacyjne, którym ich obdarzamy. Staramy się w każdej dziedzinie i tej twórczej, i tej sprzedażowej podchodzić oryginalnie do tematu, nie podążać ślepo za trendami tylko oferować coś, czego jeszcze nigdzie indziej nie ma. Mamy m.in. własną koncepcję visual merchandisingu, akademię kształcącą doradców i stylistów. Wszystko to sprawia, że jesteśmy postrzegani jako jedyni w swoim rodzaju. A dzięki franczyzie mamy możliwość dotarcia do szerszego groma osób, mamy możliwość wywołania uśmiechów u większej liczby kobiet.
Czy franczyza to wasze ostatnie słowo, czy na rynku polskim chcecie nam jeszcze coś pokazać? Jakie są wasze najbliższe plany?
Roma: U nas zawsze jest dużo planów. Czujemy potrzebę dalszego rozwoju i to nie pozwala nam nawet na chwilę zatrzymać się w miejscu. Będziemy dalej działać, dalej otwierać i dalej się rozwijać. Chcemy być wciąż konkurencyjni na krajowym rynku, a kto wie, może za chwilę zaczniemy podbijać rynku zagraniczne.
Sara: Obiecujemy nie zmieniać swoich przekonać, dalej tworzyć to, co kochamy i robić tylko to, co nas naprawdę pasjonuje. Takie już jesteśmy Dalej będziemy jeździć po Polsce na modowe stylizacje, wierzyć w to, że marzenia, wytrwałość i ciężka praca mogą przynieść sukces, satysfakcję, u kogoś wywołać uśmiech na twarz, komuś prawić dzień, a może nawet życie.