Zdarzyło Ci się kiedyś zgubić guzik?
Pewnie uśmiechnęłaś się do siebie, czytając to retoryczne pytanie. “No ba! Przecież guziki są właśnie od tego, żeby się gubić!”. A przydarza się to zawsze w najmniej pożądanym momencie: na rozmowie o pracę, na romantycznej randce, na spacerze w parku z psem w zimie… [tu możesz dodać własny przykład].
Co więcej, znalezienie pasującego do całości zamiennika w czeluściach “szuflady wstydu” graniczy zazwyczaj z cudem. Już nie wspomnimy o tym, że przyszycie delikwenta w taki sposób, żeby układał się na takich samych szerokościach geograficznych jak reszta powoli zaczyna się zaliczać do grożących wyginięciem umiejętności.
Taka mała, niepozorna rzecz, na którą rzadko zwracamy uwagę na co dzień, prawda? Dlatego dziś chcemy poświęcić guzikom trochę więcej czasu, bo uważamy, że są mocno niedocenianym elementem ubioru.
HISTORIA GUZIKA
Zacznijmy od definicji.
To, co dziś nazywamy guzikiem, to okrągły zazwyczaj przedmiot, z dziurkami w środku, przez które przewleka się nitkę, utrzymującą go w miejscu. Może być wykonany z różnych surowców: plastiku, drewna, metalu, itp. Jego zadanie jest głównie funkcjonalne. Służy do “spinania” razem dwóch części odzieży. Jego konkurencją są napy, zamki błyskawiczne i spinki właśnie.
Czasem bywa też jednak ozdobą. Co ciekawe - taka właśnie była jego pierwotna rola.
Guziki znane były już w epoce antycznej. W formie dekoracyjnych muszli z dziurkami używano ich już w starożytnych Chinach, Rzymie oraz cywilizacji Doliny Indusu, na terenie obecnego Pakistanu. To niesamowite, że zrobiły furorę w kategorii “biżuteria” na arenie globalnej już 5 tysięcy lat temu.
W dawnych czasach nikomu nie przyszło jednak do głowy, żeby przytrzymywać guzikami części ubrania. Były raczej oznaką prestiżu. Im więcej guzików na ubraniu, tym większy status osoby je noszącej. Szczególnie że większość egzemplarzy robiona była z drogich materiałów, złota, kości słoniowej lub rzadkich kamieni, na które stać było tylko najbogatszych.
Nie zdziwi Cię więc, że częściej ten status manifestowali mężczyźni - monarchowie, księża, bogaci kupcy i zasłużeni rycerze. Jeden z XVI-wiecznych królów francuskich jest swoistym rekordzistą w kategorii guzikowego przepychu. Zamówił bowiem 13,600 (słownie: trzynaście tysięcy sześćset) złotych egzemplarzy do ozdobienia aksamitnego stroju.
Ta wystawność spowodowała też, że w niektórych społeczeństwach purytańskich wprowadzono tzw. “prawo guzikowe”. Protestancka Holandia czy Szwajcaria uważały “obnoszenie” się z guzikami jako zbyteczny luksus. W rezultacie Amerykańscy Amisze po dziś dzień odmawiają ich używania jako coś demoralizującego.
W XIII wieku ktoś w Europie wpadł (wpadła?) na pomysł ich szerszego wykorzystania, które znamy do dziś. Trzysta lat później stały się dość powszechne na całym świecie. A z okazji rewolucji przemysłowej, do ich masowego wyrobu zaczęto używać mniej szlachetnych materiałów, jak szkło (w Czechach) czy porcelana.
Wciąż jednak było to mało praktyczne z punktu widzenia użyteczności publicznej. W rezultacie więc guzik doświadczył utraty wyjątkowego statusu stosunkowo niedawno, witając się ze swoją (głównie) plastikową epoką w XX wieku.
GUZIKOWA (POP)KULTURA
Przeszukałyśmy archiwa list przebojów. Oprócz piosenki The Pussycat Dolls (z udziałem Snoop Dogga) o metaforycznym luzowaniu guzików, nie ma zbyt wielu znanych utworów o tym okrągłym elemencie modowym. Na Tik Toku nie znalazłyśmy też żadnych układów tanecznych czy “challengy” z nim związanych.
Projektanci raczej nie wypuszczają całych kolekcji, opartych na guziku samym w sobie. Ze świeczką by też szukać dziś poważnych artykułów prasowych, opisujących jakikolwiek fenomen lub skandal guzikowy.
Cóż za ignorancja, prawda?
Mimo że guzik nie zrobił (jeszcze) zawrotnej kariery w popkulturze, ten ubraniowy “spinacz” ma jednak swoje święto.
Międzynarodowy Dzień Guzika na świecie obchodzony jest 16 listopada. Ale w Polsce zamieniliśmy tę datę na 12 grudnia, czyli dwunasty dzień dwunastego miesiąca roku. A to dlatego, że guziki zazwyczaj liczyło się na tuziny.
Ponadto w Łowiczu istnieje prywatne muzeum, które w swoich zbiorach ma ponad 4,500 egzemplarzy z całego globu, od osobistości takich jak Olga Tokarczuk czy Miles Davis. Okazuje się też, że w dawnej kulturze słowiańskiej wierzono w magiczne właściwości guzika, który miał chronić ludzi przed złem.
W naszej literaturze ten element pojawił się jako jeden z głównych wątków w “Akademii Pana Kleksa” Jana Brzechwy. Jeśli nie czytałaś książki ani nie widziałaś filmu, to przypominamy, że historia wygląda mniej więcej tak:
Zaklęty w szpaka książę Mateusz nie może wrócić do swojej ludzkiej postaci. Powodem jest brak magicznego guzika na czapce - prezencie od tajemniczego doktora Paj-Chi-Wo, dzięki której uciekł szukającemu zemsty Królowi Wilków. Jak to w baśniach bywa, dobry bohater tej czarodziejskiej opowieści, Adaś Niezgódka (lub w nowej ekranizacji - Ada Niezgódka), pomaga w odnalezieniu zguby. I wszyscy (razem z guzikiem) żyli długo i szczęśliwie.
Spieszymy też z wytłumaczeniem, dlaczego damskie i męskie ubrania zapinają się na inną stronę. Otóż kobiety “dorobiły” się guzików dopiero w XIX wieku. A służącym było zdecydowanie wygodniej pomagać paniom w zapinaniu ich z lewej strony. I tak już zostało.
Jeśli więc, jak my, jesteś fanką guzików, to koniecznie zajmij się filobutonistyką. Bo tak właśnie nazywa się hobbystyczne kolekcjonowanie tych okrągłych gadżetów z dziurką.
GUZIK A PRZESĄDY
Trochę nas zaskoczyło, że istnieje całkiem sporo przesądów z nim związanych. (W niektóre z nich nawet same wierzymy, ale tego nie mów nikomu.)
Pewnie wiesz, że znalezienie guzika oznacza szczęście, a zgubienie go - wręcz odwrotnie.
Dobrze złapać się za guzik, widząc kominiarza. I ma to swoje uzasadnienie. Dawniej gospodynie łapały kominiarza za guzik, żeby najpierw sprawdził komin u nich, zanim umorusał się sadzą z innych gospodarstw.
W bogatych angielskich rodzinach tradycyjnie dawało się guziki młodym dziewczynom w prezencie. Z tych podarków tworzyło się tzw. “łańcuszek miłości”. Kobieca część populacji była bowiem przekonana, że zebranie 999 egzemplarzy oznaczało rychłe znalezienie tej wielkiej, prawdziwej i jedynej miłości.
I pamiętaj, żeby nigdy nie przyszywać guzika na ubranie, które masz akurat na sobie. W przeciwnym przypadku, oprócz możliwości ukłucia się igłą, natychmiast zapomnisz o czymś ważnym.
GUZIK W BLUE SHADOW
W latach 30. ubiegłego wieku paryskie fashionistas oszalały na punkcie plastikowych guzików w najbardziej fantazyjnych kształtach: owoców, dzwonków, tancerek, etc. Naszywały je na wszystkie części garderoby, łącznie z kapeluszami. Na ten pomysł wpadła trendsetterka Elsa Schiaparelli. I chyba wiedziała, co robi, bo dom mody haute couture, noszący jej nazwisko, istnieje do dziś na Placu Vendôme w stolicy Francji.
Jako współczesne fashionistas, w blue shadow też kochamy detale i ozdoby, a szczególnie guziki. I żebyś mogła uniknąć niemiłych niespodzianek, często załączamy zapasowe egzemplarze do naszych ubrań.
Nasze ulubione to zdecydowanie “kokoski”. Wykonane z naturalnego drewna, świetnie wpisują się w ekologiczną filozofię naszej marki. Sprowadzamy też unikatowe, “artystyczne” modele z zagranicy, dopasowując je harmonijnie lub zestawiając kontrastowo ze stylizacjami, w zależności od projektu.
Nasza najnowsza, wiosenna kolekcja jest tego najlepszym przykładem. Sprawdź to sama, wciskając poniższy… guzik ;)